Roma postara się dzisiaj o kolejny piłkarski cud. Włosi potrafili odrobić gigantyczną stratę w rywalizacji z Barceloną. Czy uda im się powtórzyć ten wyczyn w rewanżu z Liverpoolem?
Wczoraj wieczorem poznaliśmy pierwszego finalistę tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Zgodnie z oczekiwaniami do Kijowa pojedzie Real Madryt, chociaż o sam awans nie było tak łatwo. Bayern postawił wczoraj niesamowite warunki. Był nawet zespołem lepszym. Jednak Królewscy potrafili wykorzystać błędy indywidualne gości i to zadecydowało o ich sukcesie. 2:2 i mistrzowie Niemiec mogli tylko z zazdrością patrzeć na radość gospodarzy.
Dzisiaj do akcji powrócą zespoły z drugiej pary półfinałowej. Tydzień temu The Reds prowadzili już z zespołem ze stolicy Włoch aż 5:0. Jednak dwie bramki strzelone pod koniec meczu przez gości, wlały odrobinę otuchy w serca fanów Romy. Dzisiaj czas na wielki rewanż!
– Musimy zrobić coś absolutnie wyjątkowego, aby odrobić stratę trzech bramek – twierdzi trener Romy, Esebio Di Francesco. Opiekun włoskiej ekipy dodaje jeszcze: – Musimy zagrać z takim samym zaangażowaniem, jak przeciwko Barcelonie. Potrzebujemy odpowiedniego nastawienia, tego piłkarskiego pazura i oczywiście szczęścia. Im szybciej strzelimy pierwszego gola, tym lepiej. Bardzo go potrzebujemy.
Czy szkoleniowiec Romy obawia się zabójczej skuteczności swojego byłego gracza, a obecnie gwiazdy Liverpoolu, czyli Mo Salaha? – On miał oczywiście decydujący wpływ na rozwój wydarzeń w pierwszym meczu, ale wiemy, że nie możemy koncentrować swojej uwagi wyłącznie na nim. Wiemy, że jest niesamowicie niebezpiecznym piłkarzem, który momentalnie może wyrządzić ci sporą krzywdę. Nie możemy jednak oddelegować 3 swoich zawodników, którzy będą cały czas przy nim biegać. To nierealne – twierdzi Di Francesco.
Dodajmy jeszcze, że Roma przystąpi do dzisiejszego spotkania osłabiona brakiem dwóch kluczowych graczy. Ze względu na kontuzje nie zagrają: Kevin Strootman i Diego Perotti.
W angielskim obozie także sporo jest kontuzji. Jürgen Klopp nie będzie mógł posłać do boju m.in.: Joe Gomeza, Joeala Matipa, Emre Cana i Aleksa Oxlade-Chamberlaina. Oczywiście niemiecki menedżer The Reds nie będzie szukał tanich wymówek. Liczy, że gracze, których ma do dyspozycji nie popełnia grzechu pychy, tak jak to zrobili piłkarze Barcelony i spokojnie awansują do finału.
– To będzie naprawdę wielka bitwa. Podobał mi się nasz występ przeciwko City. Dzisiaj będziemy musieli bronić się i atakować najlepiej jak potrafimy – twierdzi Klopp.
Zdecydowanym faworytem jest Liverpool. Jednak Roma nie podda się bez walki. Zapewne rzucą się na gości od pierwszego gwizdka. Na to tylko czekać będzie ofensywne trio The Reds, czyli Salah-Firmino-Mane. Jeśli jedna z ich kontr przełamie defensywę Włochów to będzie po meczu… W innym wypadku, emocje będą do samego końca.