Dzisiaj tylko o jednym spotkaniu. Ale za to o jakim! To coś więcej, niż zwykły pojedynek piłkarski!
Na ten weekend fani Liverpoolu i Manchesteru United czekali od początku rozgrywek. Czas na kolejną bitwę o Anglię, czyli mecz The Reds z Czerwonymi Diabłami!
W sobotę (o 13:30 polskiego czasu) na Anfield Road czeka nas starcie numer 227 w historii pojedynków pomiędzy Liverpoolem i United. Dotychczas lepszym bilansem legitymują się Czerwone Diabły, które wygrały 87 razy, 75 razy przegrały. W 64 spotkaniach był remis.
I właśnie w ostatnim sezonie oba mecze zakończyły się remisami – na Anfield nie padła żadna bramka, natomiast na Old Trafford było 1:1. Trzeba jednak przyznać, że w obu potyczkach o wiele bliżej wygranej byli gracze Jürgena Kloppa. Szczególnie na wyjeździe ManUnited zaprezentowali się wyjątkowo defensywnie i praktycznie przez cały mecz się bronili.
– W zeszłym roku, gdy United przyjechało do Liverpoolu, José Mourinho zaparkował autobus. To nie był tylko jeden autobus, myślę, że to było kilka piętrowych wozów. Nie chcę tutaj wbijać żadnej szpili Portugalczykowi. Liverpoolowi było bardzo trudno grać swoją piłkę, a jednak Zlatanowi niemal udało się strzelić zwycięskiego gola pod koniec meczu – w taki sposób opisywał ten mecz Kenny Dalglish, czyli jedna z największych legend The Reds.
Czy podobnie będzie jutro? Dalglish ponownie zabiera głos: – Patrząc na mecze między Liverpoolem i Manchesterem United musisz spodziewać się wyrównanego meczu. Myślę, że United wyjdą nastawieni defensywnie. Z przodu jednak zagrają trzema napastnikami, takimi jak: Marcus Rashford, Romelu Lukaku i Anthony Martial. José zrobi wszystko, aby presja była na Liverpoolu, lecz ciąży ona na obu stronach!
Moim skromnym zdaniem King Kenny nie do końca ma rację. Liverpool to nie ta sama drużyna co rok temu, kiedy to seryjnie demolowała rywali. The Reds mają gigantyczny problem ze skutecznością. Ostatnio statystycznie potrzebują prawie 30 strzałów na bramkę rywali, aby zdobyć gola! Dodatkowo teraz gospodarze będą musieli poradzić sobie z brakiem Sadio Mané, który wypadł z gry na sześć tygodni! To gigantyczna strata.
Co prawda w szeregach gości też są kontuzje (Carrick, Ibrahimovic, Pogba, Rojo, Fellaini i Jones), jednak Jose Mourinho i tak ma tak szeroki skład, że obrona Liverpoolu musi liczyć się z wyjątkowo ciężką przeprawą.
Sam portugalski opiekun Czerwonych Diabłów jak zwykle zdejmuje presje ze swoich graczy i mówi: – Czy lubię wyjazdy na Anfield? Tak, uwielbiam je. Czy lubię grać przeciwko Liverpoolowi? Tak, lubię. Doceniam dobrych rywali i atmosferę na stadionie. Przygotowania nie są jednak inne. Za zwycięstwo można dostać trzy punkty, a nie cztery. Gdyby chodziło o cztery oczka, to mówiłbym inaczej. Czasem remis czy nawet porażka odpowiednią różnicą bramek może być istotna. W tym przypadku to nie ma znaczenia. To spotkanie o trzy punkty. W ten sposób do tego podchodzę.
Przypomnijmy jeszcze, że Manchester United wyśmienicie rozpoczął sezon 2017/2018 – w siedmiu pierwszych kolejkach Premier League zanotował sześć zwycięstw i jeden remis. Liverpool gra o wiele gorzej i na swoim koncie ma m.in. megawpadkę z Manchesterem City, z którym przegrał aż 0:5! W ostatniej kolejce też nie było zbyt różowo, ponieważ słabiutkie Newcastle potrafiło u siebie zremisować 1:1 z The Reds!
Kto będzie faworytem tego spotkania? Ciężka sprawa. Liverpool nie pokonał Manchesteru United w sześciu spotkaniach od czasu wygranego 3:0 starcia na Old Trafford w marcu 2014 roku (2 remisy, 4 porażki). Ale z drugiej strony, Czerwone Diabły też jakoś szczególnie dobrze nie grają ostatnio na Anfield. Może zatem kolejny remis? 1:1 – a bramki strzelą Mohamed Salah i Romelu Lukaku!