Ousmane Dembélé to mój nowy ulubiony piłkarz Barcelony. Wicemistrzowie Hiszpanii zapłacili za niego na dzień dobry 105 milionów euro. I otrzymali niezwykle drogą i często psująca się zabawkę!
Ale na początek tradycyjny meldunek z Pjongczangu. Dzisiaj niezwykle szybki. Dobra postawa Kamila Stocha na dużej skoczni. Koniec komunikatu. O reszcie tradycyjnie już nie ma co wspominać.
Dlatego wracamy do letniego megatransferu Barcelony. Francuz przez całe lato strajkował i robił różne inne cuda, tylko po to aby wylądować w Katalonii. W końcu Borussia Dortmund zgodziła się sprzedać swojego asiora. A ten długo się nie nagrał!
Już we wrześniu doznał poważnego urazu (zerwał mięsień dwugłowy w lewej nodze), który wyeliminował go z gry na kilka miesięcy. Rehabilitacja przebiegła prawidłowo, ale Blaugrana nie chciała przyspieszać powrotu piłkarza na boisko. I pozwoliła Ousmane Dembélé wrócić dopiero w styczniu 2018 roku.
Francuz pograł kilka minut i znowu doznał kontuzji! 20-latek nabawił się jej w trakcie spotkania ligowego z Realem Sociedad (4:2). Tym razem przerwa nie była aż tak długa. Ousmane Dembélé wrócił do gry w starciu z Getafe (0:0). Jednak w poniedziałek ponownie zaczął narzekać na problemy zdrowotne.
Co znowu stało się napastnikowi Barcelony? Zawodnik skarżył się na problemy żołądkowe! To bardzo zdziwiło sztab medyczny zespołu. Jak to jest możliwe? No i dzisiaj wszystko jest już jasne. Ousmane Dembélé ma przestać zajadać się fast foodami! Taki jest komunikat z klubu!
Francuz żyje w Barcelonie w niesamowitym dostatku. Ma prywatnego ochroniarza, sztab ludzi, którzy dbają o jego zdrowie. To co? Zabrakło na zdrową zupkę i Ousmane Dembélé zajada się hamburgerami? Co za amatorstwo!